Jako autor "cyfrowych tubylców" cieszy mnie umiejętność posługiwania się przez dzieci komputerem czy wszelkimi urządzeniami typu tablet, smarton, itp. Jednocześnie śledzę z uwagą artykuły, w których neguje się wartość komputerów w edukacji, a nawet przedstawia ich negatywny wpływ na rozwój młodego człowieka. Przytacza się przy tym wyniki badań, które mają potwierdzić w/w tezę. Podsumowanie jednego z takich badań znalazło się w artykule zamieszczonym na portalu Edukacja Internet Dialog. Wynika z niego, że "gry generalnie nie wpływają dobrze na osiągnięcia w szkole" i że "w zderzeniu z ocenami szkolnymi granie w gry zdaje się nie przynosić pozytywnych efektów". "Najwięcej negatywnych korelacji ma granie w bijącego rekordy popularności Minecrafta". A dopiero co niedawno pisałam, że "to genialne narzędzie edukacyjne, co właśnie potwierdził pewien duński projekt" (post "Fenomen Minecrafta"). I co - Duńczycy się mylą?
Pod koniec artykułu znajduje się spory fragment gloryfikujący natomiast gry planszowe, które "lepiej pomagają rozwijać dzieci". Czyżby tą prawidłowść zauważyli sami informatycy? Tomasz Małkowski w artykule o prowokacyjnym tytule "A może by tak...wyrzucić komputery ze szkół" opisuje placówkę, do której posyłają swe dzieci pracownicy Doliny Krzemowej*. "W szkole tej nie znajdziemy ani jednego... komputera czy tabletu. Są natomiast zwykłe tablice, kreda, zeszyty, papierowe podręczniki i encyklopedie na półkach".
I kto ma rację?
*Amerykańskie, a zarazem światowe centrum badawczo-przemysłowe tzw. wysokich technologii (hi-tec). Mieszczą się tam główne ośrodki takich firm jak Apple, Ebay, Google, Hewlett-Packard, Intel, Pixar, Yahoo itd.
Cytaty zaczerpnięte z artykułu Tomasza Małkowskiego oraz "Jakie gry wybierają uczniowie i z czym to się wiąże" - oba z portalu eid.edu.pl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz