Czas przejść do meritum. O wynikach rywalizacji dowiadywałam się dzięki gratulacjom przesłanym na maila. Ukazywały się też one na stronach instytucji organizujących konkurs. ŻADNA nie prosiła mnie o MARKETING. Dlatego czuję niesmak po ostatnich zmaganiach, w których wzięłam udział i zdobyłam „dodatkowe wyróżnienie w formie dyplomu”, przesłanego w złączeniu. W zamian za niego otrzymuję przywilej promowania swoich działań edukacyjnych i budowania wizerunku eksperta. Muszę jeszcze „tylko”: przygotować materiał w edytowalnej formie, test na temat udziału w konkursie, bio, ZAREKLAMOWAĆ konkurs i organizatora w mediach społecznościowych korzystając z załączonej grafiki i/lub treści do postu w MS, zachęcić innych ambitnych nauczycieli do udziału w programach (….), oznaczyć (….), programy (…) i dodanie odpowiednie hasztagi. Aaa, mogę jeszcze celebrować mój sukces na LinkedIn (w końcu jestem tam aktywna) i wzbogacić swój profil dodając informacje o wyróżnieniu w kilku sekcjach – oczywiście nie zapominając o umieszczeniu nazw organizatora konkursu. Moje przemyślenia na temat udziału w konkursie oraz bio zostanie wykorzystane zarówno przy publikacji pracy (jeśli się zgodzę), jak i w artykule promującym konkurs. Uff, sporo tego. W zasadzie dysponuję czasem, aby to zrobić, jednak nie interesuje mnie taka forma wymiany korzyści – moja promocja vs promocja firmy. Dlatego wczytuję się ponownie w regulamin i widzę, że tylko zdobywcy I, II i III miejsca oraz wyróżnień (rozumiem, że nie tych dodatkowych w formie dyplomu, które nie są ujęte w regulaminie, tylko skutkujących gratyfikacją) "przenoszą na Organizatora autorskie prawa majątkowe do nagrodzonych scenariuszy na wszystkich znanych polach eksploatacji". Przy okazji – pamiętam czasy (2014r.), gdy za scenariusz otrzymywało się kilku- lub kilkunastokrotnie większą kwotę.
Nie skorzystam z okazji dalszego rozwijania kompetencji w ramach programu organizatora. Nie będę promować jego działań. Dziękuję jednak za możliwość stanięcia w szranki i docenienia oraz za inspirację do napisania tego tekstu.
Edit: Trochę inny przykład pokazujący sposób traktowania uczestników konkursów. W 2018 moja córa w bolesny sposób zapoznała się z pojęciem prawa autorskiego. Jej projekt został wykorzystany przez firmę produkująca skarpetki. Wzięła udział w konkursie na projekt, licząc na wygraną. Nic nie wygrała – nie dostała ani maila z gratulacjami, ani nawet papierowego dyplomu. Mimo to, produkcja skarpetek według jej projektu ruszyła. Znalazła przypadkiem ofertę przeglądając net. Poradziłam córze napisać prośbę o przysłanie regulaminu (nie skopiowała go przed startem w konkursie, później nie był już dostępny). Szybko dostała odpowiedź - jawnie wyparli się kopiowania, ale...zaproponowali rekompensatę - 5 par skarpet i wizytę w ich firmie. Regulaminu nie przysłali. Mieli obawy.
BTW: W opisie sklepu: „Skupiamy szczęśliwych przedsiębiorców, oferujących Wam odpowiedzialnie wytworzone, ekologiczne produkty a wypracowanym zyskiem dzielimy się z osobami najbardziej potrzebującymi. Wierzymy w szacunek dla innych ludzi.
Oby dla wszystkich organizacji nie były to puste słowa!
grafika: canva
Bardzo ważny głos.
OdpowiedzUsuń