O, czasami beztroskim, pozbywaniu się danych osobowych pisałam chociażby w poście „Szkolić każdy może?” Zwracałam wtedy uwagę na zakupy materiałów, dokonywane przez nauczycieli z wykorzystaniem formularza. Materiałów przygotowanych przez niepełnoletniego, z użyciem AI, który „przy okazji” pozyskiwał prywatne informacje o swoich „klientach”.
Dane osobowe to rzecz wrażliwa, a zarazem łakomy kąsek dla wszelkiej maści firm, które nie tylko sami je wykorzystują, ale i przekazują partnerom biznesowym. Za każdym razem, gdy je udostępniamy, powinniśmy zastanowić się, czy faktycznie skórka jest warta wyprawki. Jednak jak tu oprzeć się „darmowym” treściom, gdy zapłatą jest „tylko” nasze imię, nazwisko, miejsce pracy, e-mail, czasami nr telefonu? ;-) No właśnie – dużo, prawda?
Niektórzy stosują nawet nieuczciwe praktyki „aby pobrać (….) kliknij w link” lub „(…) w linku”. Po czym zostajemy przeniesieni nie na stronę z materiałami, ale z formularzem do wpisania naszych danych. Aby otrzymać interesującą nas treść musimy „sprzedać” nasz email, na który zostaje dostarczona wiadomość z linkiem w postaci CTA ("przycisk call-to-action" - "przycisk wezwania do działania"), często występujący w e-mailach marketingowych. Nie pochwalam takiej praktyki, gdyż „znieczula” to użytkowników na emaile phishingowe. Taki przycisk łatwo podrobić. Fakt ten wykorzystują atakujący, tworzący wiadomości e-mail, które wyglądają na autentyczne, np. od znanych firm, takich jak Netflix, banki, sklepy internetowe czy usługi społecznościowe. Mam kilka maili tego typu. Używam ich podczas szkoleń :-)
Niektórzy stosują nawet nieuczciwe praktyki „aby pobrać (….) kliknij w link” lub „(…) w linku”. Po czym zostajemy przeniesieni nie na stronę z materiałami, ale z formularzem do wpisania naszych danych. Aby otrzymać interesującą nas treść musimy „sprzedać” nasz email, na który zostaje dostarczona wiadomość z linkiem w postaci CTA ("przycisk call-to-action" - "przycisk wezwania do działania"), często występujący w e-mailach marketingowych. Nie pochwalam takiej praktyki, gdyż „znieczula” to użytkowników na emaile phishingowe. Taki przycisk łatwo podrobić. Fakt ten wykorzystują atakujący, tworzący wiadomości e-mail, które wyglądają na autentyczne, np. od znanych firm, takich jak Netflix, banki, sklepy internetowe czy usługi społecznościowe. Mam kilka maili tego typu. Używam ich podczas szkoleń :-)
Dodatkowo, w wiadomości od oferującego interesujący nas materiał jest inny link, w postaci tekstowej, który zachęca nas do pobrania następnych materiałów. W tym przypadku oczywiście wiemy, że to nie próba phishingu, ale czy otrzymując kolejnego maila, nie będziemy klikać w linki "z automatu"?
Dlatego, warto przypomnieć:
- Sprawdzajcie nadawcę wiadomości – upewnijcie się, że adres e-mail jest autentyczny i nie zawiera podejrzanych literówek.
- Zwracajcie uwagę na temat maila – oszuści często używają nagłówków, które mają na celu wywołanie pilności lub strachu.
- Nie klikajcie w linki bez sprawdzenia – najeżdżając kursorem na link, sprawdźcie, dokąd naprawdę prowadzi.
- Unikajcie otwierania załączników od nieznanych nadawców – mogą zawierać złośliwe oprogramowanie.
- Bądźcie ostrożni przy wszelkich ofertach „darmowych” treści – zawsze zastanówcie się, co musicie w zamian udostępnić.
grafika: canva
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz