
W konkursach lubię startować „od zawsze”. Szczególnie w takich, które wymagają pisania scenariuszy, najlepiej związanych z technologią (ale nie tylko – zdarzało mi się tworzyć dla „Biznesu i zarządzania”, „Przedsiębiorczości”…). Zwracam uwagę na metody aktywizujące, pracę projektową, Design Thinking. Rywalizację traktuję jako sposób sprawdzenia się, od czasu, gdy w 2013r. wygrałam ogólnopolski konkurs dla nauczycieli informatyki na planszę multimedialną. Technologia nie była jeszcze tak rozwinięta, nie było AI ;-) - wykorzystałam Hot Potatoes (ciekawe, czy ktoś jeszcze pamięta). Sukces tak mnie rozochocił, że miesiąc później (a może w odwrotnej kolejności) stworzyłam „Internetowy prezent dla kogoś bliskiego” i zdobyłam II miejsce w konkursie „Internet Stater”. Nie piszę tego, aby się chwalić (no, może troszeczkę ;-). Chcę ukazać mechanizm działania tego typu rywalizacji kiedyś i teraz. Oprócz satysfakcji i dyplomu, wzbogaciłam się o nagrody rzeczowe – tablet i dysk przenośny. Mijały kolejne lata – w 2014 roku dotarła do mnie drukarka za sukces w konkursie na blog nauczycielski, od 2020 moje konto powiększało się, dzięki kolejnym edycjom konkursu „Edukacja Jutra” (każde wyróżnienie to 1.000 zł). Organizatorzy przesyłali też dodatkowo zestawy fajnych gadżetów. W 2023 kolejny bonus – tym razem nie tylko dla mnie, ale i dla szkoły – 3.000 zł – w konkursie NBP „Zanim wydam”. Czasami wygraną były "tylko" książki - np. konkurs na pamiętnik nauczyciela (przy okazji - od pewnego czasu tworzę taki, w rozbudowanej wersji - będzie HIT ;-)
Czas przejść do meritum. O wynikach rywalizacji dowiadywałam się dzięki gratulacjom przesłanym na maila. Ukazywały się też one na stronach instytucji organizujących konkurs. ŻADNA nie prosiła mnie o MARKETING. Dlatego czuję niesmak po ostatnich zmaganiach, w których wzięłam udział i zdobyłam „dodatkowe wyróżnienie w formie dyplomu”, przesłanego w złączeniu. W zamian za niego otrzymuję przywilej promowania swoich działań edukacyjnych i budowania wizerunku eksperta. Muszę jeszcze „tylko”: przygotować materiał w edytowalnej formie, test na temat udziału w konkursie, bio, ZAREKLAMOWAĆ konkurs i organizatora w mediach społecznościowych korzystając z załączonej grafiki i/lub treści do postu w MS, zachęcić innych ambitnych nauczycieli do udziału w programach (….), oznaczyć (….), programy (…) i dodanie odpowiednie hasztagi. Aaa, mogę jeszcze celebrować mój sukces na LinkedIn (w końcu jestem tam aktywna) i wzbogacić swój profil dodając informacje o wyróżnieniu w kilku sekcjach – oczywiście nie zapominając o umieszczeniu nazw organizatora konkursu. Moje przemyślenia na temat udziału w konkursie oraz bio zostanie wykorzystane zarówno przy publikacji pracy (jeśli się zgodzę), jak i w artykule promującym konkurs. Uff, sporo tego. W zasadzie dysponuję czasem, aby to zrobić, jednak nie interesuje mnie taka forma wymiany korzyści – moja promocja vs promocja firmy. Dlatego wczytuję się ponownie w regulamin i widzę, że tylko zdobywcy I, II i III miejsca oraz wyróżnień (rozumiem, że nie tych dodatkowych w formie dyplomu, które nie są ujęte w regulaminie, tylko skutkujących gratyfikacją) "przenoszą na Organizatora autorskie prawa majątkowe do nagrodzonych scenariuszy na wszystkich znanych polach eksploatacji". Przy okazji – pamiętam czasy (2014r.), gdy za scenariusz otrzymywało się kilku- lub kilkunastokrotnie większą kwotę.
Nie skorzystam z okazji dalszego rozwijania kompetencji w ramach programu organizatora. Nie będę promować jego działań. Dziękuję jednak za możliwość stanięcia w szranki i docenienia oraz za inspirację do napisania tego tekstu.
Edit: Trochę inny przykład pokazujący sposób traktowania uczestników konkursów. W 2018 moja córa w bolesny sposób zapoznała się z pojęciem prawa autorskiego. Jej projekt został wykorzystany przez firmę produkująca skarpetki. Wzięła udział w konkursie na projekt, licząc na wygraną. Nic nie wygrała – nie dostała ani maila z gratulacjami, ani nawet papierowego dyplomu. Mimo to, produkcja skarpetek według jej projektu ruszyła. Znalazła przypadkiem ofertę przeglądając net. Poradziłam córze napisać prośbę o przysłanie regulaminu (nie skopiowała go przed startem w konkursie, później nie był już dostępny). Szybko dostała odpowiedź - jawnie wyparli się kopiowania, ale...zaproponowali rekompensatę - 5 par skarpet i wizytę w ich firmie. Regulaminu nie przysłali. Mieli obawy.
BTW: W opisie sklepu: „Skupiamy szczęśliwych przedsiębiorców, oferujących Wam odpowiedzialnie wytworzone, ekologiczne produkty a wypracowanym zyskiem dzielimy się z osobami najbardziej potrzebującymi. Wierzymy w szacunek dla innych ludzi.
Oby dla wszystkich organizacji nie były to puste słowa!
grafika: canva