Wczoraj pisałam o demotywującym wpływie ocen. Dziś
będzie o demotywującym wpływie szkoły. Pisze
o tym, po raz kolejny, dr Marzena Żylińska*. Przedstawia chłopca z grupy
wczesnoszkolnej, który całe popołudnia spędza na odrabianiu lekcji, bynajmniej
nie powodu jakichś deficytów rozwojowych, ale nadmiaru pracy zadawanej przez panią nauczycielkę. Zawsze uważałam, że liczy się nie
ilość lecz jakość, a „mechaniczne wypełnianie luk w zeszytach ćwiczeń, to
najmniej efektywna forma nauki”. Po to zrezygnowaliśmy w I-III z pakietów,
aby wprowadzić nową formę edukacji. Tymczasem zauważam, że w miejsce
wieloksiążkowych ćwiczeń pojawiły się tysiące kserówek, których sens
wypełniania czasem trudno wytłumaczyć. „Zmuszanie dzieci do robienia nudnych
zadań ma tylko i wyłącznie jeden skutek: trwale zraża je do nauki”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz